Jednym z głównych problemów związanych z rozstrzyganiem przez polskie sądy sporów cywilnych jest długość postępowania. Zagadnienie, dlaczego na zakończenie sprawy klient musi czekać nawet kilka lat, stanowi wypadkową wielu czynników – od kwestii organizacji sądownictwa, przez kwestię regulacji prawnych po specyfikę danej sprawy. Pewnym powtarzającym się zagadnieniem, który wzbudza przynajmniej niepokój po stronie klientów jest sytuacja, w której Sąd dopuszcza (w ocenie klienta) zupełnie nielogiczne i niezasadne wnioski dowodowe. Docelowo, sprawa ulega przedłużeniu, a dowody nic nie wnoszą do meritum sprawy, albo wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej ją komplikują. Klienci pytają zatem, czy strona przeciwna może podejmować takie działania, skutkujące obstrukcją procesu. Czy możemy jakoś na to zareagować? Jak oceniać to, że Sąd faktycznie dopuszcza tego rodzaju dowody.

Zacznijmy od tego, iż postępowanie cywilne oparte jest na zasadzie kontradyktoryjności. Oznacza to, że strony pozostają w sporze – dowodzą swoich racji, a zagadnienie rozstrzyga bezstronny sąd.  Implikuje to możliwość przytaczania przez stronę twierdzeń i dowodów, które w jej ocenie mają istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Przekonanie to może być zupełnie subiektywne, podyktowane przyjętą strategią procesową. Takową może być również „gra na czas”, co dostrzegane było m.in. w ramach prowadzonych sporów o kredyty frankowe. Nie zmienia to faktu, że przeciwnik procesowy może korzystać z inicjatywy dowodowej i składać nawet „niepoważne wnioski”.

Jak na takie działania może zareagować Sąd? Zależy od rodzaju wniosku oraz etapu postępowania. W sporze procesowym Sąd może skorzystać z instytucji prekluzji – pominąć wnioski dowodowe, które zostały złożone po ustalonym terminie (zwykle po odpowiedzi na pozew lub kolejnym piśmie). Nadto można pominąć wniosku dowodowe złożone jedynie w celu przedłużenia postępowania, niemożliwe do przeprowadzenia, wskazujące na okoliczności bezsporne czy też nieprzydatny do wykazania danego faktu. Art. 235^2 § 1 Kodeksu postępowania cywilnego pozwala również na pominięcie wniosków dowodowych których przeprowadzenie wyłącza przepis kodeksu (np. dot. przesłuchania świadka na okoliczności objęte tajemnicą zawodową, jeśli Sąd nie zdecyduje inaczej). Sąd zatem nie jest związany wnioskami dowodowymi i może na nie zareagować „odmownie”. Podobnie, pełnomocnik drugiej strony może oponować przed przeprowadzeniem tego rodzaju dowodów, wnosząc o ich pominięcie.

Jaką decyzje podejmie Sąd? W tym zakresie również należy odnieść się do kilku czynników. Po pierwsze, zgodnie z przytoczą już zasadą kontradyktoryjności Sąd powinien dać możliwość stronom do wypowiedzenia się i skorzystania z inicjatywy dowodowej. Na pozór „bezsensowne” wnioski dowodowe mogą jednak wykazać tezę, zgodnie z założeniem strony. Po drugie, pominięcie dowodu przez Sąd może skutkować w przyszłości podniesieniem tego zarzutu w ramach środka odwoławczego (np. apelacji). Sąd naraża się zatem, że nie przeprowadziwszy danego dowodu – daje podstawę do uchylenia jego rozstrzygnięcia. Z ostrożności zatem dopuszcza dowód, choć nie do końca widzie w tym sens. Asekuracyjnie jednak wyłączna przyszły zarzut apelacyjny oparty na zarzucie pominięcia dowodu.

Utarło się takie przekonanie wśród mecenasów, że jeśli Sąd dopuszcza stronie wszystkie dowody – nawet te nie do końca „poważne”, to dla tej strony sprawa nie idzie za dobrze. Sąd bowiem przygotowuje się na orzeczenie wbrew interesom tej strony, wyłączając jednak możliwość podniesienia zarzutów w apelacji opartych na pominięciu dowodów. Czy jednak ta zasada działa zawsze? Sąd może również dopuszczać dowody dlatego, że już podziela zapatrywanie strony, a dodatkowe dowody ułatwią przygotowanie uzasadnienia i obronę tezy, przez zarzutami ze strony przeciwnika. Sprawa nie jest zatem taka oczywista.

Zauważyć należy, iż pełnomocnik nie ma dużego wpływu na inicjatywę dowodową drugiej strony a zarazem, należy mieć na uwadze to, że Sąd może mieć interes w dopuszczaniu dodatkowych dowodów drugiej strony. Należy się uzbroić w cierpliwość i przyjąć, że lepiej, aby sprawa potrwała nawet rok dłużej, niż miałaby za rok „wrócić z apelacji” i rozpoczynać się od nowa.

M.S.